Grudzień to początek sezonu
podlodowego. Z reguły w tym miesiącu tafla lodu umożliwia w miarę bezpieczne
wędkowanie. Po przyjściu na łowisko wchodzę na lód, zawsze upewniam się, co do
jego wytrzymałości. Najlepiej pierzchnią ostukuję zamarzniętą taflę od brzegu
lub nawiercam otwory świdrem. Gdy jednak mam wątpliwości używam linki
asekuracyjnej lub długą deskę, czy drąg. Niebezpieczny może być lód, który nie
przekracza 10cm. Pamiętajmy że bezpieczeństwo przede wszystkim.
Zamarznięta woda to nieograniczony dostęp do
każdego zakątka. Wiadomo, że płoć i okoń najlepiej biorą na pierwszym lodzie. W
tym pierwszym okresie zimy można pobić życiowy rekord.
Do wędki podlodowej bardzo ważnym
elementem zestawu jest żyłka. Wybieram jedynie te miękkie, wytrzymałe i odporne na
mróz. Najczęściej używam żyłki nie grubszej niż 0,14. Wędkę podlodową wybieram
w zależności, na jaką rybę się nastawiam. Najczęściej łowię takimi metodami jak: spławik, błystkę podlodową
oraz mormyszkę.
Technika spławikowa nie odbiega dużo od
normalnego zestawu spławikowego, jak przeważnie używamy latem. Na pewno musi
być cały zestaw, a zwłaszcza spławik bardzo czuły na brania. Spławik wędki tak obciążam, by podczas temperatury
powietrza oscylującej poniżej zera był zanurzony na dwa, trzy milimetry poniżej
poziomu wody, a w przypadku temperatury powietrza oscylującej powyżej zera był wynurzony. Tak skonstruowany zestaw lokuje blisko dna, lub na dnie. Jest to uzależnione od gatunku ryby. Jako
przynęty używam różnego rodzaju ciasta, pasty jak i zwierzęcego typ. ochotka. Bardzo
często zanęcam kilka dni przed pierwszym łowieniem.
W metodzie na błystkę,zestaw musi być nieco mocniejszy. Taktyka prowadzenia
błystki podlodowej mam następującą: blaszkę kładę na dnie i kilka razy podnoszę do pionu. To powinno
zdenerwować rybę.
Następnie wolno podnoszę ok.10cm. i kładę z powrotem. Dopiero
jak to nie da rezultatu prowadzę nieco wyżej, jednak cały czas bardzo powoli. Używam
przeważnie błystek własnego wyrobu. Wycinam je z blachy, którą lekko wyklepuje,
wlewam we wgłębienie ołów, a następnie maluje, według własnego upodobania.
Ryby równie bardzo dobrze biorą
na mormyszkę, najczęściej z ochotką. Jest to moja najbardziej ulubiona metoda. Sprzęt
do tej techniki jest bardzo specyficzny, ale nie jest trudny. Do takiego
zestawu jest potrzebna żyłka, ja używam 0,12mm. Dodatkowo na wędce montuje
czujnik, potocznie zwany „kiwak”(z rosyjska kiwok), z mocowaniem bocznym. Osobiście
polecam z szczeciny dzika, jak dla mnie niezastąpiony. I nic innego nam nie
pozostaje jak zawiązać do żyłki mormyszkę. Mormyszek na rynku jest od koloru do wyboru i
o różnej wadze. Dobieram je w zależności od głębokości i uciągu wody. Nastawiam
się na konkretny gatunek i skutecznie łowię okonia, leszcza lub płoć. Każdy z
tych gatunków ryb wymaga osobnego podejścia.
Łowienie zaczynam od stukania w dno, zauważyłem,
że taki ruch i hałas intryguje ryby zwłaszcza okonie. Potem wprawiam mormyszkę
w możliwie szybkie drgania, płynnie podnosząc ją i opuszczaiąc na wysokość ok. 10-15cm.
Staram się to robić nadgarstkiem, a nie tylko samą szczytówką. Jeżeli ryby nie
biorą przy dnie, szukam ich, co 0,5m. podnosząc stopniowo przynętę aż pod sam
lód. Inaczej się łowi leszcza. Na początku stukam mormyszką w dno, tym razem
nie po to, żeby hałasować, tylko żeby poruszyć muł. Prowadzę mormyszkę dużo
wolniej niż przy łowieniu okoni i nie podnoszę jej nigdy wyżej niż ok. 5-8cm. nad
dno. Po każdym opuszczaniu kładę mormyszkę na dnie i oczekuję ok. 5 sekund. Brania
są wyraźne i łatwe do zacięcia. Jeżeli nie łowię leszcza do 15min. Przenoszę się
na następne miejsce. Pamiętajmy, że bez nęcenia nie ma skutecznego łowienia pod
lodem.